Kategorie
▼
23.03.2018
Babka pomarańczowa
Nie piekę zbyt często babek. Mam wrażenie, że piekę je tylko w okolicach Wielkiej Nocy. Ten przepis to kolejna wariacja na temat przepisu, który dawno temu dostałam od mojej mamy. Tym razem wersja pomarańczowa.
6.03.2018
Pulpeciki jaglane
Próbuje człowiek wprowadzać coraz więcej wegańskich przepisów, szpera w czeluściach internetu, przemyca. Wreszcie zbiera się na odwagę i robi te wegańskie pulpeciki z kaszy jaglanej, na które i koleżanka w pracy namawia i komentarzy tyle pozytywnych. Wstaje więc człowiek rano, leci z psem do sklepu, bo przecież jaglana wyszła przed zawodami i robi. Najpierw gotuje tę kaszę, dolewa wody, bo może jednak za mało rozgotowana. Potem miesza, próbuje czy dobre (i tu się człowiek cieszy, że wegańskie można sobie zjeść na "surowo"), moczy ręce, formuje te kulki, które nie do końca chcą wyglądać jak kulki (chyba jednak ta kasza źle ugotowana), wstawia do piekarnika i czeka. Czeka niecierpliwie, bo może jednak nie wyjdą, może się rozpadną. Co wtedy zrobić z taką ilością upieczonej kaszy? Po 20 minutach już jest jasne, że się uda (chociaż kształt daleki od ideału). Na wszelki wypadek dopieka człowiek jeszcze te 10 minut i potem jest. Jakie to dobre, nawet chrupiące. Duma rozpiera i wtedy pada pytanie: "Co na obiad?" I taki dumy z siebie człowiek odpowiada "Wegańskie kotleciki", a jak wypowiada to zdanie już wie, że popełnił błąd. Wielki błąd. "Wegańskie? To ja nie jem". No i weź tu wytłumacz, że naprawdę dobre, że nie można się uprzedzać. Kotlecik wylądował na talerzu, podziobany widelcem i chyba nawet nie tknięty, bo przecież z góry wiadomo, że jest niedobry.
Przepis podejrzany u ErVegan.