Kategorie

30.09.2015

City Trail - 26.09

To był szalony dzień.  Wszystko było ładnie zaplanowane, ale plany to jedno a realizacja to drugie.  Od rana padał deszcz, okropny deszcz.  Trzeba było więc zawieźć syna na wolontariat samochodem, bo kilkunastokilometrowa jazda rowerem w taką pogodę mogła skończyć się tylko chorobą.  Pojechaliśmy na 8, ale przez prawie 50 minut szukaliśmy biura zawodów.  Tak to jest, jak się niezbyt dokładnie przeanalizuje mapkę i zapomni o jednym szczególne - okolice Kempingu Dąbrowa.  Kiedy już dotarliśmy miałam tylko 50 minut na ponowny dojazd do domu, zabranie córki i dotarcie z nią na linię mety. 
Szybka jazda do domu a w międzyczasie telefony do chorego małżonka, żeby spakował dla mnie to co trzeba i wyszykował córę do startu.  Kiedy podjechałyśmy już we dwie na parking do startu kategorii D2 były tylko 2 minuty.  Szybki bieg na start (co oznaczało, że moja 9-latka zamiast 600 m pokona ich prawie drugie tyle), przypinanie numeru startowego (bardzo dziękuję jakiejś pani za podanie agrafek) i wystartowali.  Córa dobiegła na metę wykończona i niezbyt zadowolona.  Dlaczego?  Bo nie miała siły.  Moja wina, wiem.  Trzeba było to jakoś inaczej zaplanować. No nic poprawię się następnym razem.  



Kiedy trwały kolejne starty City Trail Junior, ja przebierałam się w ciuchy biegowe w samochodzie.  Nic fajnego, ale nie było wyjścia.  Deszcz lał nadal, chociaż już trochę mniejszy, córa trochę się nudziła, a ja stanęłam na linii startu.   Pierwsze metry dość ciasne, błoto, kałuże a ja zupełnie nie mogłam wbić się w swój rytm.  Z tego całego zamieszania nie miałam przy sobie telefonu, ani nawet zwykłego zegarka.  Biegłam na wyczucie, nie miałam pojęcia czy szybko (no dobrze wiedziałam, że nie), czy wolno.  Starałam się tylko nie przewrócić i nie skręcić kostki.  Na metę dobiegłam z czasem netto 26:29.  Szybko nie było, ale bieg znowu nauczył mnie pokory.  Jednak przełajówki w deszczu to coś innego niż bieganie po lasach przy ładnej pogodzie. 
Czy mi się podobało?  Oczywiście, że tak.  Czy chcę jeszcze raz?  Oczywiście, że tak.  Powiem więcej.  Córze też się spodobało.  Po pierwszym zniechęceniu szybko zmieniła zdanie.  Spodobał jej się nie tylko bieg, ale też pomoc bratu przy wolontariacie.  Już odliczamy dni do kolejnej edycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.