Rok temu podczas pierwszego biegu z tej serii zrobiłam życiówkę. Wiedziałam, że w tym roku to się nie uda, a nawet nie uda się zbliżyć do tamtego czasu. Zresztą nie o to chodziło. Miałam maleńką nadzieję, że uda mi się utrzymać tempo w okolicach 5:10 i dzięki temu nie przekroczyć 25:59 na finiszu. Taki był plan.
Zdjęcie od Dominika Żurowicz Photography
Od piątku w Lublinie lało i to tak bez przerwy, dość mocno. Aż nie chciałam myśleć co będzie się działo w niedzielę. Na szczęście w sobotę wieczorem deszcze ustał i w niedzielę rano, pomimo chmur, była nadzieja na suchy bieg. Kilka razy w domu wymieniałam bluzy do biegania - ta z ociepleniem, czy ta bez. Padło na tę grubszą. Kiedy dojechaliśmy z synem w okolice startu było chłodno. Potruchtaliśmy na miejsce startu i akurat trafiliśmy na rozgrzewkę. W trakcie rozgrzewki wyszło słońce i już wiedziałam, że grubsza bluza to był błąd. Ba, 3 warstwy to zdecydowanie duży błąd. Na szczęście ekipa kibicują Run _Helpers zaopiekowała się podkoszulkiem i stanęłam na starcie.
Początek z górki, więc lecę. Pilnuję tempa, które i tak było dość wysokie, ale z górki mogłam sobie na to pozwolić. Wszyscy mnie wyprzedzają, ale trudno. Wiem co robię (przynajmniej tak mi się wydaje). Przełom pierwszego i drugiego kilometra to już podbieg. Zwalniam, ale nadal pilnuję tempa. Tuż przed znakiem 2 km słyszę z samochodu, który stoi na przeciwległym pasie okrzyki. Okazało się, że to Berta i Darek wracają akurat z Łemkowyny i wypatrują znajomych. Ich doping dodaje mi skrzydeł i powolutku przyspieszam. Wprawdzie delikatny podbieg na Kraśnickich idzie trochę wolniej, ale za to już od początku 4 km przyspieszam. 3 km to ten najwolniejszy (5:15 - jak na zakładane 5:10 jest nieźle). Za to 4 i 5 już poniżej 5 minut: 4:57 i 4:38. Ostatnie 300 metrów idzie pełną parą. I meta. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jest 25:19. W najśmielszych snach nie sądziłam, że to się może udać. To nic, że sapałam jak lokomotywa, radość ogromna.
Syn też bardzo zadowolony, chociaż też nie pobił życiówki. Udało mu się jednak złamać 20 minut z czasem 19:57.
Jest nadzieja. Forma wraca, trzeba tylko nadal pracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.