Od wczoraj nie lubię wtorków. Co się dziwić; tydzień temu stłuczka (nie z naszej winy), wczoraj absurdalna decyzja ubezpieczalni, która nie dość, że daje nam finansowo po kieszeni, to jeszcze nasze plany wakacyjne powoli odchodzą w siną dal. A miało być tak fajnie, cudny wyjazd, reunion z czasów studenckich, dzieci chodziły i opowiadały gdzie to one nie pojadą i czego nie zobaczą. A tu kicha.
Jak się dowiedziałam to ręce mi się tak trzęsły ze złości i bezsilności, że zepsułam moje popisowe drugie danie (chociaż synio stwierdził, że mu smakowało) a potem sknociłam deser, który pokazała wczoraj Wiosenka. Chyba jednak trzeba było się trzymać z dala od kuchni. No nic zrobię go jeszcze raz redukując ilość soku i posypując owoce odrobiną mąki ziemniaczanej.
p.s. poza konsystencją smak bardzo ciekawy
Składniki:
- 30 dag truskawek
- 4 żółtka
- 10 dag cukru pudru
- 5 dag płatków migdałowych
- pół łyżeczki zmielonego cynamonu
- 150 ml soku pomarańczowego
Wykonanie:
Truskawki oczyścić i przekroić na połówki lub cząstki. Żółtka ubijać z cukrem na parze aż masa zbieleje. Gdy jest już gęsta dolewać cienkim strumieniem sok pomarańczowy. Przerwać ubijania gdy masa będzie cienką nitką odrywała się od łyżki. Dodać cynamon i wymieszać. Naczynie żaroodporne wysmarować masłem, wyłożyć truskawki, zalać masą i posypać migdałami. Wstawić do piekarnika (180 stopni) i zapiekać aż wierzch się LEKKO zrumieni (ale nie za długo, bo u mnie z truskawek zrobiła się zupa). Podawać po lekkim przestudzeniu.