Dostałam ostatnio zaproszenie do udziału w kampanii „Dbamy o zdrowe przyzwyczajenia”.
Pomyślałam, że zamiast pisać wymyślony tekst napiszę Wam, jak to
wygląda u mnie w domu. Tym bardziej, że ponad rok temu kilka rzeczy
zmieniło się u nas na lepsze.
Jak
zapewne wiecie, od dawna staram się dbać o to co i jak jemy. Nie
wyobrażam sobie wyjść z domu bez śniadania i tak było od zawsze.
Nauczyli mnie tego moi rodzice i szczerze mówiąc dopiero jako dorosła
osoba odkryłam, że są osoby, które śniadań nie jedzą. Dla mnie jest to
niewyobrażalne. Moje dzieci i mój mąż także zjadają śniadanie zanim
wyjdą z domu.
Od
ponad 5 lat piekę w domu chleb. Najpierw było to pieczywo na drożdżach,
ale szybko wyhodowałam swój zakwas i teraz jemy głównie takie chleby.
Poza tym staram się, żeby wszystkie nasze posiłki były zdrowe, nie
zawierały dużej ilości tłuszczu czy soli. Od dawna nie używamy w domu
przypraw z polepszaczami smaku. Staramy się też jeść jak najwięcej
warzyw. Czasami nie jest łatwo namówić dzieci do zjedzenia porcji
warzyw, ale staramy się, aby przyzwyczajały się do tego, że na ich
talerzu zawsze znajdzie się jakieś warzywo czy owoc.
Ważne
jest też, żeby przyzwyczaić dzieci do tego, że do szkoły muszą zabrać
coś do jedzenia. Moja córka uwielbia zabierać ze sobą jabłko. Syn
potrzebuje zabrać ze sobą coś bardziej treściwego. Chociaż przyznam, że
był okres, kiedy ciężko było go namówić do zabrania drugiego śniadania
do szkoły. Na szczęście te czasy już minęły.
Teraz
czas na zmiany, o jakich pisałam na początku. Mój syn od małego uprawia
jakieś sporty, głównie za sprawą taty czy dziadka. Od małego pływa oraz
jeździ na rowerze. Potrafi przejechać z dziadkiem kilkadziesiąt
kilometrów dziennie. Mój mąż także regularnie ćwiczy. Nieco gorzej było z
moją córką, która odziedziczyła zapał do sportu po mnie. Półtora roku
temu zaczęłam jednak regularnie ćwiczyć. Zaczęło się od zakładu z moim
mężem. Wcześniej mój ruch fizyczny ograniczał się do spacerów, pływania w
lecie czy górskich wspinaczek. Na rowerze jeździłam kilka razy w roku.
Kiedy jednak zaczęłam codzienne ćwiczenia okazało się, że strasznie mi
się to podoba. Przypomniałam sobie jak jeździ się na łyżwach, a ze mną
nauczyła się też tego córka. Wspólnie z nią nauczyłyśmy się też jeździć
na nartach. Razem z mężem zaczęliśmy biegać. Okazało się, że mój zapał
do ćwiczeń przejęła też córka. Nagle zapragnęła jeździć na rolkach,
rowerze oraz zaczęła ze mną sporadycznie ćwiczyć. Teraz nie wyobrażam
sobie tygodnia bez ćwiczeń, biegania czy jazdy na rolkach.
Odkąd
zmieniłam moje sportowe przyzwyczajenia okazało się, że nie tylko
poprawiła się moja kondycja. Przestałam też chorować i generalnie czuję
się dużo lepiej. Okazało się, że zdrowe nawyki nie są wcale takie
trudne, że pomalutku mogę zmieniać siebie i moją rodzinę i dzięki temu
możemy być zdrowsi.
Może Wy też zmienicie swoje przyzwyczajenia? Myślę, że rozpoczynająca się kampania Rodzina w Formie może być dobrym początkiem.