Nareszcie
się odważyłam. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy z taką uwagą i tyle
razy nie czytałam żadnego posta wraz z komentarzami. Ale to właśnie
dzięki Lisce
udało mi się wyhodować mój pierwszy zakwas. Zresztą nie tylko uważnie
czytałam post i komentarze, ale późną porą zamęczałam Liskę pytaniami
typu czy myć słoik za każdym razem i co zrobić jak trzeba wyjechać a
zakwas już prawie gotowy. No i właśnie dzięki wielkiej pomocy
"pediatry" Liski (tak sama siebie nazwała) udało mi się i strasznie
jestem z tego dumna. A początki nie były wcale łatwe, bo zakwas przez
pierwsze 3 dni nie rósł nic a nic, a tylko ślicznie pachniał. Urósł
dopiero w nocy po odejściu mojego dziadzia - czy to jakiś znak?
A chleb który upiekłam jest w kilku aspektach "pierwszym":
1. Oczywiście pierwszy mój chleb na zakwasie (w prawdzie z dodatkiem drożdży, ale jednak zakwas był)
2.
Pierwszy raz używałam robota do zagniatania ciasta (że też wcześniej na
to nie wpadłam). Chociaż muszę przyznać, że satysfakcja z ręcznego
zagniatania jednak większa, no i można się wtedy odstresować.
3. Pierwszy raz używałam koszyka do wyrastania
4. No i jest to mój pierwszy chleb pieczony właśnie bez dziadka wśród nas.
p.s. Chleb oczywiście skopiowałam od LiskiSkładniki:
- 500 g mąki pszennej (ja dałam pszenną razową)
- 1 płaska łyżeczka soli
- 300 g wody
- 8 g świeżych drożdży
- 150 g zakwasu żytniego
Wykonanie:
Wszystkie składniki łączymy, najlepiej przy pomocy miksera. Ciasto powinno być dosyć gęste.
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 2 h.
Następnie przekładamy ciasto do keksówki (o pojemności 1 kg) lub formujemy bochenek albo bułeczki.
Spryskujemy olejem lub oliwą i posypujemy mąką.
Odstawiamy do wyrośnięcia na 45-60 minut.
Piekarnik nagrzewamy do temp. 210 st C i pieczemy chleb ok. 40 minut (bułeczki mniej wiecej 20 minut).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.