Składniki:
- śliwki (najlepiej bardzo słodkie węgierki)
Wykonanie:
Dowolną
ilość śliwek (nie polecam smażyć mniej niż 1,5 - 2 kg) myjemy i kroimy
na pół i wyjmujemy pestki. Przekładamy do szerokiego garnka o grubym
spodzie (mój tata smaży śliwki w brytwance). Smażymy na niewielkim
ogniu dość często mieszając, przez około godzinę
dwie. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy. Jeżeli nie macie zbyt dużo
czasu można smażyć śliwki krócej, kilka razy dziennie. Ja zazwyczaj
stawiam je na ognień rano, przed wyjściem do pracy. Potem po południu,
kiedy szykuję obiad i wieczorem przed spaniem. Smażę wtedy krócej niż
godzinę za każdym razem. Smażymy tak przez kolejne dwa - trzy dni, aż
uzyskamy odpowiednią gęstość. Jeżeli powidła nie są wystarczająco
słodkie, podczas ostatniego smażenia dodajemy odrobinę cukru. Gorące
powidła przekładamy do gorących słoików (np. wypieczonych w 100 - 140
stopniach w piekarniku przez około kwadrans) i zakręcamy wygotowanymi i
suchymi nakrętkami. Odstawiamy na kilka minut do góry dnem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.