Torcik powstał z potrzeby zużycia białek. A co innego można zrobić z 5 białkami jak nie bezy? Były to pierwsze bezy w moim życiu, jeśli nie policzymy ciasta z bezową chmurką, w którym nie wyszło mi nic poza właśnie tą bezą.
Przepis znalazłam w książce "Step by step cooking" Gary'ego Rhodes'a, tylko nieco zmodyfikowałam "nadzienie". Na potrzeby Czekoladowego weekednu powstała wersja czekoladowa, zamiast orzechowej.
Składniki na bezę:
- 5 białek
- 225 g drobnego cukru (w oryginale trzcinowy drobny, dałam 200 g)
- 50 orzechów włoskich, zmielonych lub drobno posiekanych
Wykonanie:
Piekarnik rozgrzać do 140 stopni. Białka ubić na sztywno, pod koniec dodawać po łyżce cukru i za każdym razem ubijać dalej. Na koniec dodać orzechy i delikatnie wymieszać (już nie ubijać). Blachę, a nawet 2, wyłożyć papierem do pieczenia i narysować 3 okręgi o średnicy 20 cm. Ubite białka wyłożyć po równa na 3 okręgi. Mi zostało jeszcze trochę białek i zrobiłam dodatkowo 2 bezy o średnicy około 8 cm i jedną malutką. Piec przez 1 i 1/4 godziny, aż bezy będą chrupiące. Wyłożyć na kratkę i studzić przez 10 minut a następnie zdjąć papier do pieczenia i studzić dalej.
Składniki na krem:
- 500 ml śmietany kremówki
- 1 gorzka czekolada
Wykonanie:
wersja 1: Śmietanę podgrzać z połamaną na kawałki czekoladą, aż do rozpuszczenia. Następnie mocno schłodzić i gdy będzie już zimna ubić. (nie do końca mi sie to udało)
wersja 2: Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Dodawać po 1 łyżeczce śmietany i mieszać dokładnie. Czekoladową śmietanę ubijać aż będzie sztywna (będą się formować wierzchołki) - ta wersja zdecydowanie lepiej mi wyszła.
Bezy przekładać ubitą śmietaną i udekorować według uznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.