28 lutego w całej Polsce odbyły się
biegi upamiętniające żołnierzy wyklętych. W Lublinie bieg odbywał się w
Parku Saskim, na dwóch dystansach. Pierwszy był krótszy - 1963 m (1963
r to data śmierci ostatniego z żołnierzy wyklętych), drugi to 3 pętle
na tej samej trasie, czyli 5889 m. Zarówno syn jak i ja wybraliśmy
dłuższy dystans.
Pogoda
tego dnia nie dopisywała. Padał lekki deszcz i było dość chłodno.
Wydawało mi się, że po ścieżki w parku będą przyjazne, ale jak się
okazało na części z nich było straszne błoto i kałuże. Nie miałam też
większych planów związanych z biegiem tym bardziej, że dzień wcześniej
spadłam z krzesła i trochę się potłukłam. Planowałam po prostu pobiec w
miarę równo, bez większego wysiłku.
Na
starcie syn ustawił się z przodu, a ja parę metrów za nim, koło Darka i
Tomka. Wystartowaliśmy o 12. Bieg zaczynał się od podbiegu o długości
ok 400 m. Potem to z górki, to pod górkę, w prawo, w lewo i tak na
okrągło. Lecieliśmy we trójkę, z Darkiem (jak poprzednie dwa biegi) i
Tomkiem. Pierwsze okrążenie dość spokojnie, bez nerwów pokonaliśmy w
czasie nieco większym niż 10 minut. Potem kolejne w 9 min 50 s. W
międzyczasie zobaczyłam gdzieś z przodu syna. Był sporo przede mną, a to
dobrze wróżyło. Na trzecim podbiegu chłopaki podobno poczuli niemoc,
ale dalej biegliśmy we trójkę. Wiedziałam, że nie jest źle, bo miałam
jeszcze trochę siły, a najgorszy podbieg był już za nami. Przed metą
złapaliśmy się za ręce w wbiegliśmy razem z czasem netto 29:16. Przed
biegiem, gdzieś w głębi liczyłam na czas poniżej 30 minut, ale nie
sądziłam, że się uda. Udało się. Kolejny raz okazało się, że bieganie
w towarzystwie to jest to. Chłopaki bardzo dziękuję za wspólny bieg i
polecam się na przyszłość. Mam wrażenie, że w kupie jakoś mniej boli ;)
Zdjęcie od TVP 3 Lublin
Zdjęcie od Maraton Lubelski.
Syn dobiegł dużo wcześniej, bo z czasem netto 24:11, jako 24 osoba. Super, prawda?
Po biegu
kilka zdjęć z ekipą Run_Helpersów, kilka miłych rozmów i poszliśmy
zobaczyć wyniki. Okazało się, że syn dobiegł jako 7 w swojej
kategorii. Początkowo nie sprawdzałam mojego czasu, ale w końcu
wróciłam i sprawdziłam. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że dobiegłam
jako 9 kobieta i 4 w mojej kategorii wiekowej. Ponieważ jedna z pań z
mojej kategorii dobiegła jako trzecia ze wszystkich pań, ja stanęłam na
podium w K30. Nie mogłam w to uwierzyć. Pierwszy raz. Niesamowite
wrażenie, mówię Wam.
Zdjęcie od Maraton Lubelski