Omlety
nie kojarzyły mi się zbyt dobrze. Pamiętam z dzieciństwa, że ich nie
lubiłam i prawie nigdy nie jadłam (zresztą tak jak jajka sadzonego).
resztą jajecznych dań uwielbiałam. A przy okazji plażowania odkryłam,
że to smak zdecydowanie dla mnie. Nie wiem, czy dorosłam i zmieniłam
upodobania smakowe, czy też te omlety, które jadam teraz, a są zawsze z
jakimiś dodatkami po prostu są lepsze niż taki postne, z samych jaj.
Bądź co bądź odkrywam co raz to inne wersje omletowego raju.
Przepis
na ten omlet znalazłam u Nigelli. Nigella poleca wsadzenie omletu pod
koniec pod rozgrzaną grzałkę grilla w piekarniku, ale ja pominęłam.
Doszłam do wniosku, że szkoda marnować tyle energii skoro do tej pory
jadłam omlety bez tego i były OK.
A smak? Super, rewelacja i nie wiem co jeszcze
Składniki:
- 1 łyżeczka oleju roślinnego
- 1 drobno posiekana dymka (może być też zwykła cebula)
- 1-2 papryczki chilli
- 1 drobno posiekany ząbek czosnku
- 1/4 łyżeczki kurkumy
- 1 łyżeczka mielonych nasion kolendry (nie dałam)
- 1 łyżeczka mielonego kuminu
- 2 lekko ubite jajka (ja dałam 3)
Nigella poleca zmienianie składników i na przykład dodanie startego imbiru (ja dawałam 1/2 łyżeczki) lub posiekaną miętę (ja dawałam 2 świeże listki)
Wykonanie:
Rozgrzać grzałkę grill w piekarniku (ja pominęłam)
Na patelni przeznaczonej do zapiekania (średnica 20-25 cm) podsmażyć na oleju do miękkości dymkę, chili, czosnek i kurkumę. Dodać pozostałe przyprawy i smażyć minutę, od czasu do czasu mieszając, a następnie wlać lekko ubite jajka i równomiernie rozprowadzić po patelni.
Gdy omlet się zetnie przełożyć patelnię do piekarnika pod górną grzałkę dla ostatecznego przypieczenia (ja tego nie robiłam). Można podawać na talerzu lub z chlebkami chapatti.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.